środa, 24 sierpnia 2016

Liga mistrzów

Nie umiem oglądać spotkań polskiej ligi piłki nożnej. Łatwiej obejrzeć odcinek słabego serialu, tym bardziej że trwa zazwyczaj krócej niż 90 minut. Wiem, że po boisku biega wielu zdolnych piłkarzy, którzy włożyli wiele wysiłku aby trafić do naszej ekstraklasy, ale na ekranie wciąż wygląda to mało ciekawie. Może gdybym był zatwardziałym kibicem którejś z drużyn spojrzałbym na to krajowe zjawisko piłkarskie trochę przychylniej. Wciąż jednak mam w pamięci "Piłkarski Poker", "Fryzjera", kolejki cudów. Wolę zatem zaangażować swoje emocje w naszą lokalną ligę mistrzów.

Od kilkunastu lat spotykamy się co tydzień na środowej lub czwartkowej piłce. Na szczęście nikt tego nie nagrywa, a komentatorów zastępują nasze prywatne analizy pomeczowe. W grę wkładamy wiele serca, a jak ktoś odpuszcza szybko dostaje słowną reprymendę. Bywają lepsze i słabsze mecze, bywają tak tragiczne że szkoda na nie blogowych słów. Są jednak wciąż małe marzenia i chwile chwały gdy piłka po kilku podaniach trafia pięknie do bramki przeciwnika. 

To nasze półtorej godziny gry w lidze mistrzów. Potem część z nas udaje się na odnowę biologiczną i uzupełnianie płynów, a część wraca prosto do swoich domów. Wielu z nas - w tym ja - jeszcze przed snem przypomina sobie najlepsze akcje, ciekawsze od powtórek na stadionowych telebimach. 

Także dziś jestem świeżo pod wrażeniem rozegranego wieczorem spotkania. A już za tydzień kolejny mecz o mistrzostwo - bez trybun, bez kibiców, ale z wielkim sercem do gry.  


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz