sobota, 29 października 2016

Dzielą nas ekrany

Już wiem, że telewizja oddala a nie zbliża, selekcjonuje a nie wskazuje obiektywne obrazy, otumania a nie rozjaśnia. Wiem to od dawna. Już wiem, że postawione płyty przy torach utworzyły depresyjne korytarze, tak aby nasz wzrok nie miał czego wypatrywać za oknami pociągu. Wielu podróżnym nie pozostaje zatem nic innego jak poszukiwanie urozmaicenia w przenośnym przyrządzie do wirtualnej komunikacji ze światem. Ktoś przez szybkę zbija kulki, ktoś szuka używanego samochodu, ktoś czyta doniesienia o zbrodni sprzed wielu lat.

Ekrany odrywają nas od rzeczywistości, od tych miejsc na które mamy realny wpływ, na ich polepszenie, zmianę. Jedne błyszczą, mamią zmiennością obrazów inne monotonicznie zasłaniają świat udając, że to po to aby nam było lepiej, bezpieczniej, ciszej. Całość wzmacnia gruba warstwa kitu wciśnięta przez nieznaną masę.

Witam na twoim ekranie.

wtorek, 18 października 2016

Wciąż we mnie dudni

Pan Włodzimierz Pawlik na swoim koncercie wystąpił w czerwonych skarpetach. Tyle z wrażeń wzrokowych, chociaż może warto dodać do tego kilka obrazów stanowiących ciekawe tło do całego występu. Reszta doznań to fantastyczna fala dźwięków, po której wstyd słuchać tego co leci w godzinach szczytu w stacjach radiowych.

Wtorkowy, wieczorny koncert wciąż jest w mojej głowie i pewnie będzie jeszcze dudnił przed snem. Jutro do odtwarzacza w samochodzie trafi płyta "Anhelli", która miała zbyt dużą przerwę na mojej półce. Na listę życzeń trafia album "Amerika". Włodek Pawlik Trio - uszy duszy!


poniedziałek, 17 października 2016

Blokowa intymność

Nie będę recenzował "Ostatniej Rodziny". Mogę napisać, że to bardzo dobry film, zachwycać się kadrami, wrażliwością, osobowościami, tematyką. Wg mnie wszedł jednak w miejsca, w których czuję się nieswojo, do cudzego mieszkania, lokatora, nie zawsze z czystymi butami. Nawet jeśli zrobił to za cichą zgodą gospodarza - który ma intrygujące obrazy na ścianach - to ja jednak kulturalnie dziękuję za wizytę i idę do siebie na herbatę.

Pomijając patologiczne przypadki - wymagające interwencji sąsiada - blokowe kwatery szukają odrobiny prywatności, o którą i tak ciężko w tych wielopiętrowych mrowiskach. Tabliczka zerwana ze słupa, wisząca na drzwiach do pokoju nastolatka wyraźnie ogłasza "wejście grozi śmiercią".

"Ostatnia Rodzina" - ocena 7/10


Foto: www.miluna.pl

sobota, 8 października 2016

God Save the Queen

W centrum Warszawy przy Wawelskiej 5, stoi zrujnowany stadion warszawskiej Skry. Zasłonięty tablicami reklamowymi, drzewami, placami parkingowymi stanowi idealny symbol stołecznego wstydu i zapomnienia. PGE Narodowy i Pepsi Arena błyszczą w światłach reflektorów, a poczciwa, stara Skra kryje się w medialnym cieniu. 



Media zachęcają nas do emocjonowania się krajowymi, piłkarskimi wydarzeniami na bardzo niskim, sportowym poziomie. Spirala wokół piłki kopanej została tak nakręcona, że pozostałym dyscyplinom ciężko trafić na czerwony dywan. Na bocznicę ostawiono także królową sportu. 



Od całkowitego zapomnienia lekkoatletyczny stadion Skry ratują wydarzenia w stylu "Test Coopera dla Wszystkich". Na organizację imprezy pozwala bieżnia, która na tle zniszczonej korony stadionu wygląda jak ekskluzywny dywan w zrujnowanej kamienicy. O tym aby zasiąść na trybunach można jednak zapomnieć. Lej po bombie.



Pewnie nakręcono o tym jakiś program, być może były także pisma do warszawskich włodarzy. Wygląda na to, że od lat jednak nikt nic w tej sprawie skutecznie nie zdziałał. Trudno zakochać się w Warszawie Sportowej, skoro ta nie jest stała w uczuciach wobec swoich najbliższych.   





  


poniedziałek, 3 października 2016

Jadowici

Jeszcze żadnej nie widziałem ale wyobraźnia podpowiada, że mogą być pod każdym kamieniem, w każdej kępie trawy, na każdej ścieżce, szlaku, drodze. Straszniejsze od upału, skwaru słonecznego. Ukrywają się wieczorem, w nocy grają w karty popijając kąśliwe trunki. W promienny dzień szukają ciepłych kamieni aby solidnie się na nich wygrzać.

Nie lubią ludzi, turystów, za to sporym sentymentem darzą to co ci po sobie zostawiają - a jest tego sporo. Dlatego czasem zaglądają w niebezpieczne miejsca aby móc nocą pochwalić się zdobytymi łupami w swojej gromadzie.

Nie każda jednak wraca na noc. Czasem w ciągu dnia drogi niektórych krzyżują się z drogami człowieka. Zazwyczaj obie strony rozchodzą się na boki, jednak bywa i tak, że w słonecznym zamroczeniu wpadają na siebie i dochodzi do tragedii. 

Bywa, że w tym samym dniu, w jednej górskiej okolicy odbywają się dwa pogrzeby. Podczas nich ludzie w swych głowach przeklinają żmije, a żmije chowają się w cień wspominając zmarłych.

Nie chodź złymi drogami, pod nogi patrz, nie tylko w niebo. Stąpaj uważnie, szlak przemyśl, nie próbuj siłować z naturą. Ta nam tyle dała, tak obficie, bez kaprysu, aby miejsca każdemu starczyło. Nam za mało wciąż było, wciąż jest za mało. Każde miejsce przez nas zadeptane. Tak mocno chcemy trwały ślad po sobie pozostawić, zadać krwawe rany naturze, zadać ból, zostawić co nam niewygodne. 

Ona pachnie, a my śmierdzimy. I aby smród nasz spłukać wyżywamy się na niej, żałośni, bezmyślni, leniwi. Czerpiemy ze źródeł nie dbając o nie. A gdy wyschną, opadną z nas liście, natura porzuci nas tak jak my porzucamy śmieci.