środa, 11 października 2017

Jesiennik


W jesienniku chłód wpada do środka, nie pyta o zdanie, trzaska drzwiami, budzi w środku nocy. Otwarte za zimno, zamknięte za gorąco. Natłok kałuży, złych informacji, miejsca dla siebie. Za dużo kawy, wyszkolonych z pastwienia, bladych zmęczeń, morderców wartości. Dobry telefon, stary znajomy, trochę lepiej, miły szalik. Jeszcze chwila będzie biało, coś zasłoni, coś ukryje, czegoś braknie, coś się zjawi. Przetrwać jesień, zlać toksynę, niech spłynie strumieniem zapomnienia, do martwego morza złości. Myśli z deszczem, na parasol, stąd do siebie, ukojenie. W jesienniku planuję wyjeść całą śliwkową konfiturę.

sobota, 22 lipca 2017

Boskie Loki

Bogowie powinni przyznać specjalną nagrodę dla Gaimana, który cały czas dba o to aby pamięć o nich nie zaginęła. Cześć z nich znowu zawdzięcza pisarzowi swoje literackie życie. Gaiman zna ich wszystkie zwyczaje, historie, słabości. Przybliża to wszystko tak, jakby siedział z nimi przy stole i wszystko dokładnie nagrywał.

Właśnie skończyłem Mitologię Nordycką, którą polecam szczególnie fanom serialowych "Wikingów". Poznacie bliżej Odyna, Thora, olbrzymów, zdolnych karłów oraz inne ciekawe postacie pełne cech boskich oraz bardzo ludzkich słabości. Kluczową rolę odgrywa tu jednak jedno bóstwo - Loki.
 
Loki, to mistrz komplikacji, tarapatów, podstępów i intryg. Jest zdecydowanym "bogiem" tej mitologii.

Gaiman po raz kolejny wciągnął mnie w świat swoich boskich opowieści. Zrobił to ze smakiem, zasysając do środka strona po stronie. Kolejna książka pochłonięta w jeden wakacyjny dzień, zakończona z satysfakcją i powrotnymi myślami do nordyckich mitów. Są boskie! 


 


niedziela, 9 lipca 2017

Duchowość żółwia



Byliśmy na "Czerwonym Żółwiu". Film obejrzeliśmy w Kinotece, w kameralnej sali nr 6, co już na starcie nadało klimat seansowi. Nie zamęczono nas reklamami, co też było miłe. Tyle w temacie fizycznego przygotowania do odbioru.

Czerwony żółw to bardzo ładnie opowiedziana historia. Chwila po chwili animacja wciągała nas w swój świat, swoją legendę, opowieść. Było sporo już sprawdzonych motywów. Był rozbitek, była wyspa, była tratwa, słodka woda na wyspie. Pocieszne pingwiny z Madagaskaru zastąpiły ciekawskie kraby. Były też dramatyczne chwile, pusta butelka bez listu przyniesiona przez fale. Była przede wszystkim historia pobudzająca wyobraźnię, zaglądająca do duszy a nie tylko romantycznych uniesień i trzymania się za rękę.

Kim jest Czerwony Żółw? Pochodzi z mitów, z chorej wyobraźni czy może pośmiertnej wizji? A może to oceaniczny anioł stróż, przewodnik między światami. Zajrzyjcie na seans i poszukajcie własnej odpowiedzi. Warto obejrzeć, zwolnić i zanurzyć się w miejsca, w których możemy spotkać przyjazne żółwie, dusze.


poniedziałek, 3 kwietnia 2017

Ponad pięć minut

Na początku oceniłem książkę po okładce. Potem zerknąłem na tytuł, autora i wewnętrzną formę. Tak, to dla mnie. Lubie krótkie rozdziały, zdjęcia, ilustracje, wyodrębnione motta, sentencje. Wg mnie warto aby zajrzał do środka każdy wierzący, wątpiący, obrażony, zaprzyjaźniony.

Każdy rozdział coś układa, porządkuje, motywuje. Część z nich to świetna lekcja biologii połączonej z dobrą religią. Zwierzęta, rośliny, zjawiska a w tym wszystkim my w rozmaitych relacjach z Bogiem. Chyba tyle opisu wystarczy z szacunku dla autora, który znalazł świetny sposób przekazu do trudnych odbiorców kuszonych po 5 minutkach kolejnymi, zakazanymi owocami.


poniedziałek, 20 lutego 2017

Premium

Zasłużyłem na więcej. Po tygodniach tyrania, oszczędzania, odkładania w śwince, podejmuję decyzję – wybieram się w podróż najnowocześniejszym nabytkiem naszych kolei. Wsiadam do środka, do lotniczego wagonu. Po drodze witają mnie rozsuwane, automatyczne, przezroczyste drzwi. Krótka chwila kosmicznych wrażeń.

Wygodnie siadam, mój wzrok kuszą ciasno zawieszone ekrany prezentujące reklamy gospodarza. Pokazują w ile wspaniałych miejsc mogę dojechać, z jakich wariantów skorzystać w przyszłości. Wyświetlają także informację, że już za chwilę w mojej klasie drugiej otrzymam poczęstunek. Zanim dojeżdża do mnie cateringowy wózek z głośników odbieram nagrany komunikat. Syreni głos (coś między kuszącym kobiecym szeptaniem i nienaturalnym podnieceniem) informuje o niesłychanie fascynującej ofercie kulinarnej dostępnej w wagonie obok.

Wózek dociera na miejsce. Do wyboru kawa, herbata lub woda. Uwielbiam kawę, więc w tym luksusowym miejscu nie mogę odmówić sobie takiej przyjemności. Na siedzeniowej półce, którą rozłożyłem przed chwilą, ląduje przede mną wysokiej klasy zestaw: papierowy kubek z gorącą wodą, saszetka kawopodobnego proszku instant znanego z barów szybkiej obsługi oraz dodatki: śmietanka w proszku, cukier, łyżeczka i serwetka. Dokładnie mieszam wszystkie składniki, zerkam za okno z widokiem na kolejowe ekrany i myślami wracam do zasłyszanego na początku podróży utworu Chopina. Taka już jest nasza polska podróż premium.  


środa, 8 lutego 2017

Wartości odżywcze

Czy warto iść na McImperium? Nie zaszkodzi. W każdym razie lepiej obejrzeć ale po seansie wcale nie trzeba od razu kierować się na kanapkę, do miejsca ze złotymi łukami. To nie historia o bohaterze, o kimś kto odbiera bogatym a daje biednym. To opowieść o demonie szybkości, budowaniu sieci, przejmowaniu cudzej wizji i swobodnej, bolesnej ingerencji w jej kształt i wartości.

W tle tego wszystkiego kanapki, ketchup, musztarda, dwa plasterki ogórka i mleko w proszku zastępujące lody z chłodni. Aha, jest także multimikser, od którego zaczyna się cała historia.
Między wątkami pojawia się także słowo "wytrwałość", które ma być odpowiedzią na pytanie jak głównej, franczyzowej postaci udało się odnieść sukces w wydaniu amerykańskim.

Są też bracia idealiści, szanujący swoje nazwisko, przez lata budujący drogę do spełnienia marzeń. Bracia, którzy mimo rosnących zysków nie zapominają o szacunku dla rodziny, swoich gości i jakości tego co sprzedają.

Jak to wszystko się kończy? Nie zdradzę wprost, raczej podpowiem kulinarnie - niesmacznie.


McImperium (2016)
The Founder
Ocena postronna: 7/10

niedziela, 29 stycznia 2017

Patrz gdzie idziesz

Włóżmy rękawiczki. Pójdźmy na spacer gdzie zima zła, gdzie krwawe drzewa i ścięte brzozy. Zajrzyjmy w ruiny, schron atomowy, beton zalany lakierem. Przejdźmy po gruzach, przetartych szlakach, schodach do ciemnych korytarzy. Zajrzyjmy przez dziurę, przez okna przeszłości, na niebo między drzewami. Wróćmy do siebie, do ciepłego stołu. To wszytko jest już za nami. 

 



 

 
 






sobota, 28 stycznia 2017

Śmierdząca sprawa

Pamiętam z dzieciństwa ryzykowną, przykrą sytuację. Na koloniach poszliśmy nad kąpielisko. Nie potrafiłem pływać stąd raczej trzymałem się brzegu, płycizny. Po jakimś czasie dołączyłem do zabawy przy pływającym konarze. Złapałem za jego koniec, nie zwracając uwagi, że ten oddala się od brzegu, a w dodatku w pewnym momencie obrócił się z mojej strony na głębinę. Spanikowałem, próbowałem wołać o ratunek, ale woda wdarła mi się do gardła. Zacząłem tonąć. Przytomnie z opresji uratował mnie starszy kolega. Dzięki niemu nie doszło do tragedii. Żyję, mam czym oddychać.

Okazuje się, że jednak nie do końca. Jakość powietrza jest obecnie tak krytyczna, że wracają właśnie skojarzenia z tonącego dzieciństwa. Toniemy, a co gorsza wszystko dzieje się na oczach mediów, różnych władz, sąsiadów, nas samych. Ciężko o ratunek bo ważniejszy jest karambol ministra, kolejne historyczne spory, teczki, symbole wolności. Skoczkowie wygrywają za granicą więc nie ma się czym przejmować. Strach pomyśleć, że tym razem nie ma w pobliżu starszego, przytomnego kolegi, który wyciągnie nas z opresji. Pozostaje założyć maskę i szybko nauczyć się pływać.


wtorek, 24 stycznia 2017

Pożyczone szczęście

Nie mam psa, chwilowo nie mogę mieć. Propozycja o zaopiekowaniu się dwoma na kilka dni była więc nie do odrzucenia. Znajoma wyjeżdża na trochę, dwa samojedy wymagają opieki. Ona i on żyją w psich relacjach koleżeńskich, mają odmienne charaktery. Ten, który jest mi bliższy, to jego charakter.
 

Dogoterapia już od pierwszego spotkania. Idealne połączenie dni wolnych z futrzastym towarzystwem. Trochę błogiego lenistwa, trochę głaskania, trochę spacerów, trochę radosnego przekomarzania i próby wzajemnego zrozumienia. Zapomnienie o troskach, wyolbrzymionych obowiązkach, zmęczonych myślach o pracy. Tak wiele zmienia nos, uszy, futro, łapy, psie ziewanie.

Dziesiątki radosnych chwil, pomruków, głaśnięć, tknięć nosem. Upominanie się o wyjście na spacer, o jedzenie, o zabawę. Same propozycje nie do odrzucenia.

Kilka wspólnych dni w takim towarzystwie. Na codzienne wyprawy ruszamy parami, Ewa trzymając Jogę, ja trzymając Oziego. W lesie puszczamy je ze smyczy – wolność, radość, spokój, pogoń za kijkiem, tarzanie we mchu, badanie nowego terenu.

Wracamy pełni tlenu, wraca Ania. Oddajemy jej psy, a w zasadzie to one same oddają się stęsknione właścicielce. My tu tylko przejazdem, na kilka dni, dla duszy, dla ciała, dla serca. My tu jeszcze wrócimy. Byliśmy w maju, wróciliśmy na dłużej jesienią. Czekamy na kolejne spotkanie w nowym roku.
 



wtorek, 3 stycznia 2017

Deszcz ze śniegiem

Mamy złe powietrze, zły kraj i złe media, złe społeczeństwo, złe wiadomości, złe nastawienie, zły budżet, złe pomysły, zły humor, złe towarzystwo, złe wychowanie, złe wynagrodzenie, złe podatki, złe ubezpieczenie, złe emerytury, złe banki, złą pracę, zły dzień, zły czas, złe miasto, złe pochody, złe ulice, zły sejm, złe jedzenie, zły spam, złe wpisy, złe komentarze, złe relacje, złe koleje, złe nałogi, zły kościół, złe radio, złe zdrowie, złe granice, zły system, złą pogodę...

Pomyślmy o czymś przyjemnym.