środa, 31 sierpnia 2016

Kosmici

Przelatując nad Ziemią para istot o nieludzkich kształtach właśnie popijała kawę. Obcy zatrzymali na chwilę swój pojazd kosmiczny i spojrzeli w stronę planety. Na ogromnej szybie pojawiały się zbliżenia poszczególnych rejonów, które akurat budziły ich ciekawość. Specjalna aparatura podłączona do szyby dokonywała pomiarów i wyliczeń, ułatwiających widzom szybką analizę. Przetwarzanie danych z ogromnych obszarów trwało tylko kilka sekund w skali ziemian.
 

Gdy kosmici dopili kawę, zaczęli przegryzać pozostałe po napoju kubki - każdy w ulubionym smaku, dopasowanym do ich charakteru. Gdy dojedli do końca, w centralnym punkcie szyby pojazd wyświetlił końcowy raport. Kosmiczni turyści wymownie spojrzeli na siebie. Obcy odpowiedzialny na statku za monologi zamknął temat jednym zdaniem. “Lecimy stąd, z nimi się nie dogadamy”. Niewykrywalny dla ziemian statek kosmiczny skręcił w lewo za księżycem i zniknął.


wtorek, 30 sierpnia 2016

Zapalenie ucha

Pisałem ostatnio o zespole We Trust. Jeden z jego utworów mocno wpadł mi do głowy. "Skoro jest taki jeden dobry, to może będzie ich więcej" - pomyślał słuchacz. Zajrzał do internetowej szuflady i ze sterty różnych teledysków wyszperał "There Must Be a Place". Obok We Trust w rolach głównych wystąpiła grupa Best Youth.


To było muzyczne wydarzenie ostatniego tygodnia. Otworzyło szerzej kolejną muzyczną kartotekę pominiętą przez nasz krajowy rynek. Best Youth z wokalistką Catariną Salinas są totalnie zaraźliwi - dźwięk, obraz, klimat wchłaniają.

Kolejny w tym łańcuszku Moullinex nie dał rady wyciągnąć mnie na stronę. Pozostaję nadal w kąciku z Best Youth.

Do usłyszenia!



poniedziałek, 29 sierpnia 2016

Słuchanie Kukułki

Zabranie się za ten kryminał zajęło mi sporo czasu, a miałem go już pod ręką kilka lat temu przy okazji blogowego działania dla Inspiracji Kawowych. Robert - autor notatnikkulturalny.blogspot.com - wydobył dla nas na konkurs kilka egzemplarzy, które szybko poszły w świat. Mimo jego zachęcającej recenzji  inspiracjekawowe.pl/recenzja-z-kukulka/ nie wpisałem tej książki na listę priorytetów. Trafiła do mnie dopiero w sierpniu, w formie audiobooka przy okazji poszukiwania dobrego, płytowego towarzystwa na drogę.

"Wołanie Kukułki" okazało się dobrym wyborem. Sam kryminalny wątek nie był jednak dla mnie najmocniejszą stroną. Na podium ustawię w kolejności: postać detektywa Cormorana, lektora Macieja Stuhra i sekretarkę detektywa - Robin. Pozostałe kwestie stanowią zgrabne ale niezbyt mocno pociągające tło. Wersja książkowa jest pewnie i tak godna polecenia jako dobry kąsek na lekki, przyjemny weekend z brytyjskim kryminałem.

Wersja "słuchowiskowa" to kolejny popis Macieja Stuhra, który rewelacyjnie ubarwia głosem każdą postać. Nie przechodzi leniwie jednym tonem przez całą lekturę, ale nadaje wszystkim odrębny charakter, umiejętnie budując nawet trudne dialogi między twardym mężczyzną a delikatną i wrażliwą kobietą. W niektórych przypadkach aktor jest bliski falsetu - takie charaktery kilku postaci także znajdziecie w tej londyńskiej opowieści.

Podsumowując i dalej nie recenzując polecam audiobook. Po krótkiej przerwie z chęcią sięgnę po kolejną płytę z kryminalną opowieścią autorstwa Roberta Galbraitha, który bardzo dobrze wykorzystał przerwę kawową po pracy nad Harrym Potterem.

Do usłyszenia!


sobota, 27 sierpnia 2016

Mediolan uchwycony

W listopadzie na tydzień wylądowaliśmy w Mediolanie. Okazało się, że był to najchłodniejszy czas w roku, więc klimat sprzyjał wpadnięciu w depresję. Szaro, chłodno, czasem deszczowo. Nastąpiła szybka weryfikacja naszych wyobrażeń o ciepłym, słonecznym pobycie w Milano.

Sytuację uratowało dobre towarzystwo, spacery, kawa, sery i wino. Sam Mediolan nie powalił mnie na kolana - z całego wypadu bardziej będę wspominał jednodniową wizytę w Bolonii. Z obu miejsc poza pamięciowymi wrażeniami pozostało wiele zdjęć Ewy.

Ewa tradycyjnie wyłapała własny klimat miejsc, uliczek, ludzi i towarzyszących im czworonogów. Dziś wybrane fotografie trafiły na ściany naszej ulubionej restauracji Videlec. Zajrzyjcie w wolnej chwili do środka i zerknijcie na ścianę przy schodkach. Zapraszamy na małą teleportację z Warszawy do Mediolanu. Do zobaczenia!

Wystawa zdjęć:
Restauracja Videlec
ul. Grójecka 194, Warszawa
www.restauracjavidelec.pl




Dla leniwych:

Przechodnie z Mediolanu na blogu Ewy: http://miluna.pl/przechodnie/




piątek, 26 sierpnia 2016

Nadrodzice

Jestem pełen podziwu dla wielu rodziców dzieci "niepełnosprawnych". Wielokroć gdy zaczynam narzekać w duszy na swoje wyolbrzymione problemy, myśl o ich postawie i energii do życia przywraca wszystkie prywatne troski na odpowiednie miejsce w skali.

Celowo w tym tekście piszę o rodzicach a nie podopiecznych. Ich rola w przekazach medialnych ustawiana jest zazwyczaj jako drugoplanowa. Myślę, że w życiu wiele musieli poprzestawiać aby dostosować się do trudnej sytuacji - zweryfikować plany, ambicje, marzenia.

Podziwiam ich zapał i umiejętność zebrania się w skutecznie działające i wspierające społeczności.
Skąd biorą na to energię i czas? Pewnie bardziej szanują każdą minutę, a przez trudniejszą lekcję życia mają inne podejście do stawianych zadań, wyzwań, problemów.

Wśród nich są też niesamowici liderzy - mocne, twarde charaktery. Napędzają całość, przekazują ogromny ładunek energii, cały czas będąc ogromnym oparciem dla swoich podopiecznych. Życzliwi, energiczni ale i wymagający, skupieni bardziej na innych niż na sobie.

Z pewnością jest wiele osób, które sytuacja przerasta. Jednak te które poznałem w kilku miejscach dzięki zbieraniu się w grupy wsparcia, otwarciu na wspólne akcje i inicjatywy pokonują łatwiej wiele barier. Warto się czasem temu przyjrzeć z bliska, nawiązać relację, zbliżyć. Obojętność pozostawia nas wyłącznie z prywatnymi, wyolbrzymionymi przez chorą wyobraźnie problemami.

Jedna z okazji już we wrześniu. Pomagamy biegiem w Nadarzynie! www.szlakiemteczy.pl



czwartek, 25 sierpnia 2016

Wpadło do głowy

Kupiłem muzyczną składankę. W pudełku cztery płyty, na których wydawca zamieścił chilloutowe nagrania raczej rzadko puszczane przez krajowe rozgłośnie radiowe. Pierwsze przesłuchanie odbyło się w samochodzie, kolejne w domu. Następne ponownie w samochodzie, gdzie przez ucho do głowy wdarł się na długo jeden utwór.

Kiedyś takie sytuacje zdarzały się częściej ale bardziej za sprawą stacji radiowych, które ciągłym powtarzaniem wylansowanych hitów wkręcały mi je do czaszki. Teraz jednak temu przyjęciu do środka towarzyszył inny klimat i nastawienie. "Time (Better Non Stop)" zespołu We Trust przyjął moje zaproszenie, rozgościł się wygodnie. Po kilku wspólnie spędzonych  godzinach postanowił pozostać na dłużej. Często zagląda na kawę, czasem rusza ze mną we wspólną podróż. Na pożegnanie zawsze woła - do usłyszenia!


środa, 24 sierpnia 2016

Liga mistrzów

Nie umiem oglądać spotkań polskiej ligi piłki nożnej. Łatwiej obejrzeć odcinek słabego serialu, tym bardziej że trwa zazwyczaj krócej niż 90 minut. Wiem, że po boisku biega wielu zdolnych piłkarzy, którzy włożyli wiele wysiłku aby trafić do naszej ekstraklasy, ale na ekranie wciąż wygląda to mało ciekawie. Może gdybym był zatwardziałym kibicem którejś z drużyn spojrzałbym na to krajowe zjawisko piłkarskie trochę przychylniej. Wciąż jednak mam w pamięci "Piłkarski Poker", "Fryzjera", kolejki cudów. Wolę zatem zaangażować swoje emocje w naszą lokalną ligę mistrzów.

Od kilkunastu lat spotykamy się co tydzień na środowej lub czwartkowej piłce. Na szczęście nikt tego nie nagrywa, a komentatorów zastępują nasze prywatne analizy pomeczowe. W grę wkładamy wiele serca, a jak ktoś odpuszcza szybko dostaje słowną reprymendę. Bywają lepsze i słabsze mecze, bywają tak tragiczne że szkoda na nie blogowych słów. Są jednak wciąż małe marzenia i chwile chwały gdy piłka po kilku podaniach trafia pięknie do bramki przeciwnika. 

To nasze półtorej godziny gry w lidze mistrzów. Potem część z nas udaje się na odnowę biologiczną i uzupełnianie płynów, a część wraca prosto do swoich domów. Wielu z nas - w tym ja - jeszcze przed snem przypomina sobie najlepsze akcje, ciekawsze od powtórek na stadionowych telebimach. 

Także dziś jestem świeżo pod wrażeniem rozegranego wieczorem spotkania. A już za tydzień kolejny mecz o mistrzostwo - bez trybun, bez kibiców, ale z wielkim sercem do gry.  


wtorek, 23 sierpnia 2016

Pochwała lenistwa

W ciągu dnia wciąż jesteś na telefonicznej smyczy. Zerkasz co chwila na ekran smartfonu, sprawdzasz pocztę, facebook, instagram, twitter. W międzyczasie wpada kolejny sms. Telefon jest przy łóżku, przy śniadaniu, obiedzie, kolacji. Nie pozwala spokojnie przeczytać artykułu, spojrzeć rozmówcy w oczy, skupić się chociaż na 5 minut.

Jak nie telefon, to komputer. Włączony nawet przez kilkanaście godzin na dobę. Przykuwa uwagę, wciska wzrok w ekran, w kilka otwartych kart przeglądarki, pocztę atakowaną przez spam i mało ważne maile. Po selekcji wydobywasz tych kilka istotnych. Pracowałeś nad czymś ale właśnie wpadł następny spam, przyszedł sygnał, że ktoś cię zaczepia na "fejsie". O czym to ja myślałem?

W nocy często się budzisz. Po kilkunastu minutach kręcenia się i próby liczenia baranów wstajesz z łóżka. Budzisz do życia ekrany. Przeglądasz te same strony, podobne artykuły, obrazy, aż do otępienia, do stanu który błaga o ponowne ułożenie głowy na poduszce. Po kilku godzinach budzi cię dźwięk w telefonie. Wyłączysz go najpierw spoglądając na mały ekran.

Tak, to jest chore - złe nawyki, odruchy, przyzwyczajenia. Potrzebne jest ostre odcięcie od źródła zasilania. Urlop. Wyjazd. Tydzień na wsi. Laptop został w domu, komórka blisko, ale na szczęście wyłączona. Ceremonię odcięcia poprzedził komunikat do ekranowego świata - nie ma mnie, dacie radę, a ja wkrótce wrócę. 

Cisza, spokój, inne doznania, inne dźwięki. Zmysły inaczej wyostrzone, wzrok karmiony zdrowymi obrazami. Dzień po dniu lżej na głowie. Noc po nocy spokojniej, dłużej, pełniej.

Na dodatek, na taniej książce wpada dobry tytuł. "Sztuka leniuchowania" zdaje się to wszystko tak dobrze rozumieć. Strona po stronie tłumaczy, przypomina, doradza. Wszystko niby takie proste, jasne, zrozumiałe. Jest zachęta by zmienić nastawienie, głębiej oddychać, mniej się przejmować, więcej odpoczywać.

"Próżnowanie można zdefiniować jako sztukę niepoddawania się nieustannej gonitwie za naszymi (własnymi lub wmówionymi) pragnieniami, zdolność do zatrzymania się w swym zabieganiu po to, by się rozkoszować szczęściem chwili". Ulrich Schnabel, "Sztuka leniuchowania".

Książka okazuje się idealnym towarzyszem tego spokojnego czasu. Po powrocie do zabieganej codzienności, kilka zapamiętanych i spisanych zdań pozwala trzymać bardziej kontrolę nad sobą. Do pełnej zmiany wciąż bardzo daleko, być może jest to nieosiągalne. Dzięki książce chwile spędzone nad tym wpisem zachęcają aby inaczej spędzić popołudnie - bez ekranu.









poniedziałek, 22 sierpnia 2016

Okruchy po igrzyskach

Chleba i igrzysk! Igrzyska skończone, a nam pozostały resztki chleba. Ten wypiekany w RIO przez naszą reprezentację miał być w tym roku wyjątkowo smaczny. Media narobiły takiego apetytu, że pod piekarnią w upale stały długie kolejki kibiców. Dzień po dniu apetyty jednak malały a chleb czerstwiał. Na koniec zostały same suchary. A przecież w piekarni tyle dobrej mąki!

Mamy jedenaście krążków, króla strzelców, rekord świata, z góry osądzonych i skazanych dopingowiczów, męskie łzy po rzucie młotem, kilka zawalonych planów lotu do RIO, rewelacyjnego bramkarza z ciężkim krzyżem... W całkowitym rozrachunku chyba jednak więcej bólu i poczucia przegranej niż radości i powodów do zadowolenia. 

Po zapowiadanym, cudownie wypieczonym chlebie pozostały tarzające się okruchy komentarzy. Za kilka dni będzie już po krzyku. Ruszą nowe ramówki, nowe odcinki klanu, ojca Mateusza. Telewidzowie zaczną wchłaniać inne kanapki. W tym czasie zawodnicy będą już dalej w samotności, walczyć na treningach o lepszą przyszłość.