wtorek, 27 września 2016

Egoizm biegacza

W bieganiu lubiłem to, że jest moje. W okolicy nie było praktycznie nikogo, kto w takim tempie stawiał kroki. Miałem czas dla siebie, na własne myśli, wyzwania, satysfakcje i poczucie młodzieńczej wyjątkowości. Nie musiałem być najlepszy, wiedziałem że nie jestem, ale miałem swoją pasję, zaznaczone biegiem rewiry.

Przygotowanie do maratonu było ekscytującym wyzwaniem. Główny, samotny, trzydziestokilometrowy trening przed nim okazał się pierwszym tak dużym prywatnym zwycięstwem. Pokonanie Maratonu Warszawskiego w liczniejszym gronie odnotowałem jako wspaniałe ukoronowanie całego wysiłku. Odciski, skurcze, meta, satysfakcja.

Teraz jestem biegowym leniem. Po kilkunastu latach nie chcę biegać. Bieganie już nie jest moje, ścieżki wydeptują inni, liczni miłośnicy tej formy ruchu. Medal i dyplom trzymam w szufladzie. Wybiegam wyłącznie myślami.

Taki długodystansowiec lubi samotność, własne trasy, miejsca. Charakter kształtuje w indywidualnej walce z lenistwem, słabościami, w wewnętrznym monologu. Przemoknięte kilometry, zdyszane powroty do domu, tętno mierzone pod furtką, ciche rekordy życiowe wpisane do notatnika. Prywatne brawa, gratulacje przed snem, od serca.

Powodzenia!


Foto: http://miluna.pl/bieg-wolnosci/

wtorek, 20 września 2016

Przedział

Prawie wszyscy mają zatkane uszy. Wąskie przewody wędrują z różnych kieszeni do góry, pod kosmyki włosów, pod czapki, do małżowin, do wnętrza. Prywatne dudnienia, melodie odosobnienia. Prawie wszyscy nie słyszymy jej szlochu z końca przedziału.


poniedziałek, 19 września 2016

Powiedziałki połowowrześniowe

Czasem powstają z lenistwa, czasem z braku czasu albo miejsca na zapiski. Często same zamykają się w kilku słowach nie odczuwając potrzeby kontynuacji. Niejednoznaczne, wielowarstwowe, krótkie. Jakie jeszcze? To już zależy nie tylko ode mnie ale i od ciebie. Zapraszam po pierwsze powiedziałki. Kolejne już za tydzień.

***

Do kogo prowadzi droga donikąd?

***

Potrzeba mgły aby więcej zobaczyć

***

Zwolniony z pracy
Zatrudniony do życia


***

Długi spacer, który nie ma sił na rozmowę

***

Pies żyje chwilą, którą głaszczemy

***

Taki koncert, na którym proszono o ciszę

***

Dotarł na czas w innym miejscu



Foto: www.miluna.pl

piątek, 16 września 2016

Zasłonki

Tej chłodnej nocy księżyc nie jest osamotniony. Przy drodze, w trzeciej kamienicy, na czwartym piętrze po lewej stronie w jednym z pomieszczeń świeci światło. Zostając na zewnątrz widzimy dzięki temu dwa jasne kształty wybijające się z ciemnego obrazu - księżycowe koło, dojrzewające od kilku dni do swej pełni oraz okienny prostokąt, delikatnie podzielony na cztery mniejsze ramki.

Okienną stabilność światła zakłócają od czasu do czasu ciemne kształty przemykające za szybami. Chwilami także księżyc daje się skryć za zasłonami chmur, aby zaraz nieodczuwalne podmuchy przywróciły porządek światła.
 

Cisza nocna, dwa źródła jasnych promieni - naturalne, okrągłe słoneczne lustro i cienka sprężynka ukryta pod szklaną powłoką atakowaną przez szare motyle. Tak pod czujnym, księżycowym okiem mijają nocne chwile. 

Północ, pierwsza, druga, druga szesnaście, może siedemnaście. Nowe światło, cztery wąskie okna w kolumnie budzą w środku nocy rozpalone żarówki klatki schodowej. Gdzieś na górze skrzypnęły drzwi, prostokąt w oknie gaśnie dołączając do śpiących, sąsiednich okien. Krótki trzask domykanych drzwi, dźwięk klucza przekręconego w zamku. Kroki z góry na dół. Roznosi się nocne echo. 

Cień wybiega na zewnątrz potrącając porzuconą, pustą butelkę. Ta zatacza się na ulicę, pobudzając węszące w podziemiach szczury. Spoglądają z dołu w stronę śniętego nieba. Ich czerwone spojrzenia przez kanałową kratkę sięgają do żółtego księżyca, po czym wracają z powrotem na wilgotny przegląd ciemności.





czwartek, 15 września 2016

Zaległości

Tak trudno jest się ich pozbyć. Ustawione obok siebie w różnych miejscach na półkach są stałym obserwatorem naszej domowej codzienności. Część na stałe zapomniana, część niedotykana od lat. Różne tytuły, różne okładki, różne historie i różni odbiorcy. Sentyment, przywiązanie, poczucie własności utrudniają przekazanie ich w inne ręce, miejsca, regały.

Na jednym piętrze te z epoki kilku pokoleń, historyczne serie, epopeje. Na następnym wspomnienia z dzieciństwa połączone z pamiątkowymi lekturami z dedykacją. Wyżej seria SF i odrobina Fantasy. Dalej wyróżnione, ulubione serie wydawnicze, faworyzowani autorzy. W innym rejonie miejsce na poezję. Na nowym regale pięciopiętrowe skupisko książek wyłonionych w księgarnianych konkursach piękności.

W szafkach zapomnienia, w ciemnościach, zamknięte tytuły, które nie pasują do tego miejsca, czasoprzestrzeni. Ale przecież książek nie wolno wyrzucać, palić, niszczyć. Przekazać nie ma jak, nie ma komu – tak nisko je wyceniamy. W ich świecie nie ma eutanazji.



Wróćmy do tych, co mają szansę zaznać dotyku światła. Od niedawna ich stałe miejsce jest bardzo zagrożone przez akcję „Półki do Spółki”. Przynieś kilka wybranych książek, oddaj, wybierz dla siebie inne, przekazane przez kolejnego uczestnika akcji. Oddać słaby tytuł, złowić mocny? Już po pierwszej przeżytej wymianie wiadomo, że to obciach. Tyle warta wymiana co podejście jej gości.

W sobotę kolejna akcja. Pięć tytułów gotowych do przekazania:

„Bidul” – Mariusz Maślanka
„Między grzecznością a szczerością” – Duke Robinson
„Agenda 21” Glenn Beck, Harriet Parke
„Reputacje” – Juan Gabriel Vasquez
„Poza ciszą” – Jonathan Carroll

Kto w zamian pojawi się w ich miejsce, w nowym miejscu przygotowanym na jesienne spotkanie przy kawie? Tego dowiem się już wkrótce. Na półkach nadal pozostało wiele zaległości.


Chętni na wymianę? Zajrzyjcie na "Półki do Spółki"


wtorek, 13 września 2016

Autostrada Wolności

Tysiące drobnych istnień zakończyło swój żywot na Autostradzie Wolności. Ślady zbrodni pozostały na szybach. Zbrodniarze starali się szybko ich pozbyć używając specjalnych płynów i wycieraczek. Sztuka zatarcia śladów mimo wielokrotnych starań nie została zakończona sukcesem. Wiele twardych dowodów nadal pozostało przyklejonych, wgniecionych w masywną, szklaną powierzchnię.
 

Przezroczystość nie pozwoliła zapomnieć o krwawych aktach, nawet tych odnotowanych kilka godzin temu. Sprawcy zbrodni uznający te wydarzenia za całkowity przypadek, nie zważając na nic mknęli dalej do własnego celu. W ich podróż nie były wkalkulowane żadne drobne ofiary, liczyły się wyłącznie czas, kilometry, litry paliwa. Z nocnym deszczem cała historia spłynęła do kanału.


niedziela, 11 września 2016

Konitwa

Gonitwa dobiegła końca
rumaki dotknęły wieczoru
teraz wiadro wody
do stajni do boksu na słomę
lekkie klepnięcie dla otuchy
przed wybiegiem w sen
przez przebicia strzechy
spojrzenie w gwiazdy
aby pociągnąć marzeniami
swój mały i duży wóz



Foto: www.miluna.pl

sobota, 10 września 2016

Przesłuchanie

Żaden hałas, światło, tylko jakiś fragment snu, zbłąkanego wspomnienia przebudza mnie w środku nocy. Próbuję szybko wrócić w objęcia snów - nie mogę. Już mnie dopadły niechciane myśli, cała kartoteka zaniedbań. Najpierw to co powinno być zrobione wczoraj a zostało odłożone na jutro, potem po kolei pochowane po szufladach, zamiecione pod dywan wewnętrzne niewygody. Zmięte, zwinięte, zgniecione teraz dają znać o sobie - odroczone wyroki, utrapienia. Sumienie rozpoczyna nocne przesłuchanie - przyparty wzrokiem do sufitu, bez adwokata przyjmuję kolejno wymieniane winy. Moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina. Zaniedbania zwołały naradę nocnych lęków, ściągając mnie w stronę bezsenności. Gdzieś między drugą a trzecią podpływa tratwa ze znajomym sternikiem. Ciepła dłoń wyciąga mnie z fali zakłopotania, lekki podmuch szeptu wpada do ucha - dasz radę, wierzę w ciebie, masz siłę... Faluję, dryfuję, usypiam na nowo. Rano budzę się na brzegu łóżka.


Foto: www.miluna.pl

czwartek, 8 września 2016

Główkowanie

Co dwie to nie jedna, nie jedno chodzi po drugiej, nie jedno się w obu czasem przewraca, i wcale jedna z nich nie myśli wciąż tylko o drugiej, co wcale nie oznacza że myśli tylko o jednym, choć czasem coś którejś wpadnie do środka, aby mieć z nich ból, czasem wpada obu naraz, bywa jednak i tak że nic do nich nie przychodzi tylko się wewnątrz przewraca, ale co najważniejsze oboje na niej stają aby było dobrze, oczko w niej.
 




wtorek, 6 września 2016

Ulica Obojętna

Pod kamienicą, przy rynku dziesiątki turystów co chwila zmienia swe role, raz będąc obiektem fotograficznym, raz panem obiektywu. Pod ich nogami przemykają gołębie, szukające okruchów na bruku. W tle fotografii wzorzysta fasada budynku. Wewnątrz zapach wilgotnych ścian, szarych, postrzępionych schodów. Na parterze mijamy starą, metalową skrzynkę na listy. Dziewięć schodów, drzwi i drzwi, dziewięć schodów, zamknięte okno, dziewięć schodów drzwi i drzwi, dziewięć schodów, przymknięte okno, dziewięć schodów, niedomknięte drzwi...

„w pustych domach są puste pokoje
w których tykają zegarowe chwile
nie żadne tik tak tylko bicie serca
w szarym, bezwładnym, samotnym pyle”


Gdybym palił, dodałbym w rogu popielniczkę, kilka petów, może nawet dym z dopalającego się papierosa. A tak pozostawiam to miejsce prawie puste, z odrobiną promieni słonecznych wbijających się w tą całą szarość przez okienne szczeliny. Wychodzimy.

Zdjęcie objęło wiele: mały stragan, kilka gołębi, w tym jednego podrywającego się do lotu. W rolach głównych ujęło grupę znajomych złapanych w kolejnej fotograficznej konfiguracji. W tle załapała się para w świeżych, młodzieńczych objęciach. Po lewej stronie fragment wejścia do kamienicy, po prawej stronie za chwilę skryje się całe tylne koło roweru. Na dole, na bruk pada kilka cieni. Zdjęcie, ujęcie, objęcie...
   
W ramach nie zmieściło się drugie piętro, nie zostało ujęte. Obojętne.




sobota, 3 września 2016

Ruska łódź podwodna

Warto w piątek ruszyć cztery litery, przejechać ponad trzysta kilometrów i wylądować weekendowo nad morzem. To przekonanie wspiera los, który jeszcze w sobotę rano groził szarymi chmurami a już po jedenastej odsłonił słońce. Pierwszy raz w tym roku idziemy na plażę. Dzięki porannej szarudze jest o wiele mniej ludzi. Dodatkowo jesteśmy w rejonie, który nie jest zbyt mocno oblegany. Jest bosko.

Morze wycisza. Od tematu morza nigdy nie rozpoczynaj spotkań poetyckich. Przez nie bardziej zamykamy się na siebie niż chcemy otworzyć. Zasłyszane w klubie studenckim kilkanaście lat temu. Przypominam sobie o tym leżąc na śpiworze rozłożonym na piasku. Tuż obok sympatyczna brzózka delikatnie szepcze do ucha i cieniem głaszcze po plecach.  

Woda mokra i zimna - to już sprawdzone. Kaczki siedzące na falochronie podirytowane naszą obecnością zabrały ręczniki i poleciały dalej. Na zatoce mnóstwo małych żagli. Jest bosko.

Plaża to nie tylko piasek. Są tu porozrzucane resztki muszli, drewienka, pióra. Przed wydmami źdźbła trawy, trzciny. To wszytko oczywiście opis w wersji optymistycznej. W przekazie pominięto syf pozostawiony przez pseudoturystów. Jakiś pies wysikał się w miejscu, w którym po kilku minutach kolejny plażowy przybysz rozłożył swój ręcznik. Jest bosko.

Nieopodal tego uroczego zbioru ziarenek stoi wojskowy radar, bezustannie liczący punkty na morzu. Kapitan rosyjskiej łodzi podwodnej pisze swój pamiętnik. Skończyło się wino.



czwartek, 1 września 2016

Policz do dziewięciu

Rudka wiele razy powtarzała aby szanował każde życie. Niewiele sobie z tego robił, nawet kiedy odeszła na zawsze gdy marnotrawił swój piąty żywot. Dopiero kiedy został mu ostatni - dziewiąty - zrozumiał znaczenie tego co minione, zatracone przez własną lekkoduszność, nierozwagę, złe towarzystwo bądź też nadzwyczajny brak szczęścia.
 

Pierwszy zatracony przez niefortunny skok z balkonu pod wpływem dwóch rozkosznie miauczących pod blokiem kotek. Drugi rozszarpany na strzępy przez zatargi z Budrysem. Trzeci utuczony, przeżarty, leniwy, nawet na chwilę nieprzekraczający granic domowego parapetu. Czwarty najkrótszy - ledwo narodzony, ślepy, a już wrzucony do studni. Piąty nieposłuszny, nieuważny, niewystarczająco przebiegły aby uciec spod kół samochodu. Szósty zbyt pewny siebie, wyniosły, z zadartym nosem i wąsami, zakończony podczas nocnych walk przy śmietnikach. Siódmy opuszczony przez wakacyjny wyjazd, zatrzaśnięty nieopatrznie w ciemnościach garażu. Ósmy zatruty ciągłą pogonią za myszami, usidlony ukrytą dla nich trutką. Wreszcie dziewiąty, pełny, dojrzały, spędzony na gorącym, kaflowym piecu wieczorynki, w towarzystwie białego Filemona, ganiającego cały dzień za wróblami. Ostatni, przynoszący przed każdym snem refleksję - jak po tym wszystkim nie bać się żyć? Na koniec jednym, bardzo sennym okiem, zerka na rozpoczynającego drugie życie Filemona. Wzdycha.



foto: www.miluna.pl